Kowalczyk: Żywności nie zabraknie, ale nie możemy zagwarantować jej cen. Wzrosty mogą być duże
Wojna na Ukrainie może wpłynąć na problemy z dostawami zboża na światowe rynki. W ukraińskie plony zaopatrywały się głównie kraje Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, ale efekty braków może odczuć cały świat.
– Jeśli sytuacja na Ukrainie się nie zmieni i będzie zagrożenie nieobsiania pól, to ceny zbóż wzrosną. To będzie się przekładało na mąkę, chleb, makarony, ale też na produkty zwierzęce, bo zboża, to także pasze. Wzrosty cen żywności mogą być duże. One już się dokonały, ale jeśli sytuacja wojenna się nie zmieni, to one dalej będą rosły – powiedział na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia Henryk Kowalczyk, wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Polska jest bezpieczna pod kątem żywnościowym
Wicepremier odpowiedzialny za rolnictwo przyznał, że Polacy, ani uchodźcy z Ukrainy nie powinni się obawiać o dostępność do produktów spożywczych. Trudno jednak przewidywać, ile będą one kosztować.
– Polska pod względem żywnościowym może się czuć bezpiecznie. Mówię o kwestiach ilościowych, a nie o cenach. Wystarczy żywności na wykarmienie wszystkich Polaków i uchodźców z Ukrainy. Podaż może być jednak na rynkach światowych zakłócona, więc nie możemy zagwarantować cen – powiedział.
Henryk Kowalczyk zapewnił jednak, że państwo robi ze swojej strony wiele, aby zahamować wzrosty cen żywności. Mówił m.in. o dopłatach dla rolników do zakupu nawozów chemicznych i paliwa.
– Przykładem interwencji łagodzącej wzrost cen, jest obniżenie cen nawozów. To one bezpośrednio przekładają się na ceny żywności. Dopłacamy, aby nawozy nie były czynnikiem cenotwórczych przy produkcji zbóż. Podobnie dzieje się w kwestii paliwa rolniczego – powiedział.
30 proc. cła na rosyjskie surowce
Premier Mateusz Morawiecki proponuje europejskim partnerom wprowadzenie specjalnego cła na import rosyjskich surowców energetycznych. Kraje, które nie zdecydują się na embargo, powinny ponosić tego koszty nie tylko wizerunkowe, ale także wymierne – finansowe.
– Trudno się spodziewać szybkiej reakcji Komisji Europejskiej. To jest kolejne wskazanie przez pana premiera Morawieckiego, jakie powinny być źródła finansowania pomocy Ukraińcom. To jest kolejna próba podrzucenia pomysłu. Unia Europejska mówi, że nie ma na to środków i że państwa powinny przesuwać środki, które zostały przekazane na inne cele, w tym na inwestycje infrastrukturalne – twierdzi Henryk Kowalczyk.
Wicepremier skomentował także fakt, że otwarcie mówi się już o czterech krajach Unii Europejskiej, które chcą płacić Rosji za jej surowce naturalne w rublach. Przed takim działaniem przestrzegają przedstawiciele Komisji Europejskiej, przypominając, że jest to łamanie zasad sankcji.
– Nawet jeśli cztery kraje otworzą takie konta, to nadal będziemy w większości. Jeśli umawiamy się na sankcję, to powinniśmy tych zasad przestrzegać – powiedział Henryk Kowalczyk.